My Name Is Loh Kiwan .... i zła strona Europy


Włączając ten film nie byłam przygotowana na to co nadeszło. Zakładałam, że będzie to film gdzie oczywiście główny bohater będzie zmagał się z podróżą z Korei Północnej do Europy ale, że gdy tam trafi życie zacznie mu się układać bo co może być gorszego niż życie w surowym i zardzewiałym reżimie.... Bruksela 😂 tylko to może być gorsze 😅 

Filmy o tematyce imigranckiej mają swoje tendencje i jedną z nich jest podróż do Europy jako ziemi obiecanej. Muszę przyznać, że do ostatniego momentu liczyłam, że ten kontynent będzie tak pokazany. Europa jako opiekunka uciśnionych, jako pomagająca biednym i poszkodowanym, ta co ma zawsze otwarte ręce dla innych, bo tak zazwyczaj pokazywana jest moja Europa. Niestety tutaj serce 
Europy okazało się zimne i niewspółczujące. Zobaczenie "realiów" świata imigranta po przyjeździe do tej niby ziemi obiecanej było niemożliwie smutne. Byłam z szokowana podejściem władz i ludzi do kwestii nie- i legalnych imigrantów ale jednocześnie w pełni rozumiałam dlaczego muszą robić tak a nie inaczej. Przez dużą część filmu rozrywało mnie od środka bo byłam po stronie obojga. Te targające uczucia sprawiają, że film będę pozytywnie wspominać.

Jeśli chodzi o aktorów i ich performance to duet Jo Han Chul i Song Joong Ki widzę po raz trzeci i widząc tych dwoje na liście głównej obsady dało mi poczucie pewności. Nie ma dramy która nie byłaby dobra z tymi aktorami, a ich połączenie daje prawie 100% pewność, że produkcja okaże się sukcesem 😎 Obaj panowie są genialnymi aktorami. Nic dodać nic ująć. Znają się na swojej robocie, wczuwają się w postacie i kreują wyborne widowisko. Choi Sung Eun gra główną postać żeńską i znam ją tylko i wyłącznie z musicalu The Sound of Magic, który nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Choć w musicalu była ona średnia to tutaj zagrała naprawdę dobrze. Podobała mi się jej rola, przekaz emocjonalny i zmiana jaka w niej nastąpiła. Wszystkie główne postacie dały z siebie dużo i widać efekt tej pracy.

Trudno jest mi znaleźć coś złego w tym filmie. Historia była zarówno świetnie napisana jak i genialnie odegrana. Nie jestem fanką filmów bo postacie zawsze wydają mi się dość płaskie. Wiadomo, ciężko w takim metrażu przekazać wystarczająco informacji ale w My Name Is Loh Kiwan się to udało. Informacji nie było za wiele ale pozwoliły one nadać postaci tło i zrozumieć podłoże działań. Koreańczycy mają do tego rękę! Gdybym miała doszukiwać się minusów to jedyne co bym powiedziała to szkoda, że sceny na lotnisku nie były kręcone w Brukseli. Ba! Nie były nawet kręcone w Belgii. Producenci wybrali sobie Węgry 😬😬 ale z drugiej strony gdyby zablokowali TO lotnisko na marne 20 min sceny w filmie koreańskim to byłby to nie lada powód to strajku.

Polecam film. 8/10.






Krótko o mnie

Oglądam, przeżywam i piszę. Dzięki niedawnej epidemii otworzył się na mnie całkiem nowy świat Koreańskich, a później Chińskich seriali. Pochłaniam te dramy w czasem zastraszającym (nawet dla mnie) tempie bo są niesamowicie wciągające. Może i mam wielkiego stażu (bo zaledwie 4 lata) i nie widziałam pierwszych wielkich dram ale oddaję im swoje serce. Domagający się uwagi mąż i pies są tego dowodem.
Copyright © Pożeraczka dramy